Share
Pin
Tweet
Send
Share
Send
Dość dręczeni ścianami i sufitem w końcu przeszliśmy do ostatniego etapu prac naprawczych: układania podłogi. Jednak na początek powinniśmy ustalić, jaki rodzaj powłoki będziemy układać? Po wędrówce po różnych zasobach internetowych i odwiedzeniu kilku sklepów budowlanych odkryliśmy, że najczęstszymi opcjami podłóg są:
- linoleum;
- laminat;
- parkiet;
- dywan;
- płytki ceramiczne.
Natychmiast upuściliśmy dywan. Kuchnia z definicji nie jest miejscem na takie podłogi. Parkiet wydawał się zbyt drogi. Ponadto, naszym zdaniem, podobnie jak tańszy laminat, nie ma wysokiego stopnia odporności na wilgoć, co jest ważne w kuchni. Pozostało dokonać wyboru między linoleum a płytkami ceramicznymi. To nie była wielka sprawa. Mieliśmy doświadczenie w stosowaniu tego rodzaju podłóg, więc płytki ceramiczne nas nie uwodziły. Bez instalacji ogrzewania podłoga ceramiczna jest dość zimna. Ponadto prawie każda przypadkowo upuszczona rzecz na taką podłogę pęka. Kierując się tymi okolicznościami, ostatecznie i nieodwołalnie zdecydowaliśmy się na linoleum. Jednak natychmiast pojawiło się pytanie, jak wybrać ten, który odpowiada nam spośród wielu odmian tej podłogi? Przesłuchując z uprzedzeniami konsultantów ds. Sprzedaży, stwierdziliśmy, że przy właściwym wyborze linoleum należy zwrócić uwagę na jego cechy, w tym:
- klasa zastosowania;
- zakres.
Pierwszy wskaźnik pozwala ocenić odporność na zużycie pokrycia podłogowego. Wskazują na to liczby 21, 22, 23, 31, 32, 33, 34, 41, 42, 43. Ponadto, im większa liczba, tym silniejszy linoleum.
Drugi wskaźnik określa rodzaj linoleum w zależności od tego, gdzie będzie eksploatowany. Pod tym względem istnieją linoleum domowe, półkomercyjne (biurowe) i handlowe. Z reguły linoleum domowe odpowiada 21., 22. i 23. klasie zastosowania. Półkomercyjne - 31–34. Komercyjne - 41-43.
W naszym przypadku decydującym czynnikiem było zaplanowanie linoleum jako podłogi w kuchni, dlatego zdecydowaliśmy się na zakup linoleum domowego w 23 klasach zastosowania. Kuchnia to takie pomieszczenie, które jest obciążone maksymalnym obciążeniem, więc zakup podłogi o niższej klasie zastosowania byłby niepraktyczny.
Oprócz tych wskaźników zwróciliśmy również uwagę na strukturę linoleum. Okazało się, że na życzenie kupującego mogą być oferowane linoleum na bazie pianki (charakteryzującej się podwyższoną odpornością na wilgoć), na bazie tkaniny (dobrze zatrzymuje ciepło) lub bezpodstawne (najmniej trwałe, ale praktycznie nie ma na nim śladów zużycia). Zdecydowaliśmy się na linoleum z filcową podstawą tkaninową.
Kiedy problem z przejęciem został rozwiązany, rozpoczął się najważniejszy etap w naszych pracach naprawczych - w rzeczywistości sam proces układania podłogi. Poradą rodzinną postanowiliśmy nie uciekać się do pomocy zewnętrznych mistrzów, ale poradzić sobie sami, własnymi rękami.
Przed ułożeniem linoleum odkładamy go na dwa dni w temperaturze pokojowej. Równolegle przygotowaliśmy podłogę w kuchni. Mamy beton. Mieliśmy szczęście, po sprawdzeniu powierzchni podłogi za pomocą poziomu budynku, stwierdziliśmy, że nie będzie konieczne wyrównywanie jej za pomocą betonowego jastrychu, ale niektóre nierówności będą musiały być szpachlą. Szerokość linoleum prawie pokrywała się z szerokością pomieszczenia, więc musieliśmy tylko trochę odciąć nadmiar, pod warunkiem jednak, że między ściankami a linoleum była przerwa 5-10 milimetrów (jest to konieczne, aby uniknąć deformacji). Szczerze mówiąc, tutaj popełniliśmy błąd: nie stworzyliśmy „koła tnącego” w kuchni, ale w korytarzu, gdzie było ono bardziej przestronne. Jako szablon użyto starego linoleum. Nie należy tego jednak robić. Regulacja podłogi powinna być nadal przeprowadzana tam, gdzie będzie układana. Faktem jest, że zastosowana przez nas metoda „szablonowa” zawiodła - szczelina między jedną ze ścian a linoleum okazała się nieco większa niż pożądane 5-10 milimetrów.
Ponieważ nasza kuchnia jest niewielka i często nie planowaliśmy przenosić na niej mebli, nie przykleiliśmy linoleum na całej powierzchni: sadziliśmy płynne paznokcie tylko w kilku miejscach, w których istniało ryzyko dotknięcia krawędzi. W szczególności w pobliżu progu drzwi. Łączniki cokołów stały się ostatnim akcentem na podłodze.
Tak więc metodą prób i błędów poradziliśmy sobie z naszą „klęską żywiołową” w kuchni. Mam nadzieję, że moje skromne doświadczenie naprawcze przyda się komuś.
Share
Pin
Tweet
Send
Share
Send